piątek, 10 października 2014

10.

Wszyscy dawno śpią, tylko nie ja. Nie wiem, czy przyczyną mojej bezsenności jest to, że drzemnęłam się popołudniu, czy też fakt, że nie doszłam jeszcze do siebie po nerwach ostatniego weekendu.
Młodego dziś nie było :) więc wieczorek był dość sympatyczny. Nie to, żebym do młodego coś miała, ale fajnie tak czasem odpocząć od siebie troszkę, taki jeden dzień oddechu i pobycia chwilę tak w 100% sam na sam z M.
Jutro (a raczej dziś) pasuje mi przysiąść chwilę nad tekstami, chciałabym do końca miesiąca dobić do limitu wypłaty. Chyba nie wspominałam - piszę na zlecenie różnego rodzaju teksty, czasem bezpośrednio, częściej za pośrednictwem różnych portali. Czasem to lubię, ale czasem, gdy muszę napisać 50 podobnych tekstów - zasypiam nad klawiaturą :D
Wybiła pierwsza, wreszcie zaczęłam ziewać, więc zmykam próbować zasnąć.

Dobranoc :)

poniedziałek, 6 października 2014

9.

Jestem taka wściekła!
Na wszystko - siebie, chorobę :/ Nie dałam rady, i nie poszłam do pracy :(
Całą noc nie spałam, dostałam takiej "trzęsawki" jak jeszcze nigdy. Skończyło się na tym, że w pewnym momencie urwał mi się film. Lekarka, u której dzisiaj byłam stwierdziła, że przy takim stresie, to nic dziwnego, że mimo ostatniej poprawy jeszcze za wcześnie porwałam się na wyjście do ludzi.
Najgorsze jest to, że choroba coraz bardziej rzutuje na NAS. Boję się, że mogę go stracić. W sumie nie dziwie się, że ma problem ze zrozumieniem,, ogarnięciem całej sytuacji. Ktoś, kto nie przeżył czegoś na własnej skórze nigdy nie jest w stanie w stu procentach zrozumieć.
Nie przeżyłabym chyba jego utraty. Jest jedynym promykiem słońca w tej ciemności, która mnie otacza. Młodego też pokochałam, obaj są dla mnie najważniejsi na świecie. Nic i nikt nie znaczy dla mnie tyle, co oni.
Czemu nie mogę w końcu normalnie żyć?

piątek, 3 października 2014

8.

Okropnie się stresuję. W poniedziałek idę do pracy. I w tym momencie problemem nie jest wcale nerwica. Chyba.
Ostatnimi czasy jestem strasznie osłabiona, zdarza mi się w dzień paść jak mucha i spać po kilka godzin. I boje się, żeby takie osłabienie nie złapało mnie w pracy, bo bym się po prostu przewróciła. Ale tak dziś zaczęłam się zastanawiać, czy to "osłabienie" nie jest po prostu kolejnym objawem somatycznym. Bo lęki ostatnio trzymam na wodzy, potrafię sama ruszyć się do sklepu, nawet całkiem mi obcego. A to słabnięcie moje zaczęło się mniej więcej w czasie, gdy usłyszałam, że być może pójdę do pracy.
Co prawda od jakiegoś czasu wyjątkowo pilnuję, żeby robić sobie bardzo odżywcze posiłki, piję multiwitaminkę - i jest troszkę lepiej. Jak chociażby dzisiaj: wstałam jakieś 2 godzinki wcześniej niż zwykle, byłam u lekarza, i jest ok. Co prawda dopadła mnie w dzień senność, ale bezproblemowo ją zwalczyłam.
Cóż - chwila prawdy już w poniedziałek. Trzymajcie kciuki.